fot. materiały prasowe teatru |
Kryminalny i komediowy musical z kilkunastoma bohaterami odgrywanymi przez tylko jednego aktora? To możliwe!
Ku naszej uciesze w Polsce powstaje coraz więcej teatrów muzycznych czy też placówek sięgających po tytuły musicalowe jako dodatek lub nowość do ich stałego repertuaru. Wśród takich miejsc są wielkie, wytworne sceny z setkami aktorów, tancerzy, kostiumów i instrumentów, ale też obiekty bardziej skromne, stawiające raczej na minimalizm: bez ledów i ruchomych scenografii oraz z ograniczoną liczbą artystów. Teatr Muzyczny w Toruniu, podążając za trendem z TikToka – ludzie mówią, że tego nie da się połączyć, a ja to połączę – dokonał czegoś wyjątkowego. Na niewielkiej scenie, z kilkoma prostymi elementami scenografii i pianinem zamiast licznej orkiestry powstał spektakl, który zaskakuje na każdym kroku: nie tylko humorem czy poziomem wokalnym. To kameralność i mnogość postaci zarazem. W fabule bowiem pojawia się kilkunastu bohaterów, w tym primabalerina, "typowy Seba", zaginiony brat Roberta Makłowicza czy 12-osobowy chór chłopięcy, natomiast widownia na deskach teatru podziwia tylko dwóch aktorów. DWÓCH. Tytuł "Morderstwo dla dwojga" zaiste zobowiązuje.
Film Na Noże w wersji musicalowej?
Fabuła "Morderstwa dla dwojga" ("Murder for Two", Kellen Blair, Joe Kinosian) opiera się na popularnym motywie zagadki zamkniętego pokoju, z którego znana była chociażby Agatha Christie, autorka Morderstwa w Orient Expressie. Dom na uboczu, urodzinowe przyjęcie-niespodzianka, mnóstwo zaproszonych gości i... zwłoki jubilata. Pewne jest, że mężczyznę zabił ktoś, kto na imprezie się pojawił, więc do momentu rozwiązania zagadki nie można nikogo wypuścić z posesji. Ale jakie motywy stoją za tą zbrodnią i kto jej dokonał? Wieloletnia żona zmarłego? Kuzynka studiująca kryminologię? Bliscy sąsiedzi, a może osobisty lekarz ofiary? Tę sprawę będzie mógł rozwiązać tylko doświadczony detektyw...
(Nie)liczna obsada
Bezsprzecznie najbardziej zaskakującym elementem "Morderstwa dla dwojga" jest fakt, że przy tylu rozpisanych w libretto postaciach na scenie pojawia się jedynie dwóch aktorów. W wersji Teatru Muzycznego w Toruniu są to Maciej Makowski/Wojciech Łapiński w roli prowadzącego śledztwo detektywa oraz Marcin Sosiński jako... wszyscy podejrzani. Dokładnie, Marcin wciela w się w 12 różnych bohaterów, a każda zmiana przebiega zaledwie w ciągu sekundy. Nie są tu potrzebne przebrania czy charakteryzacja – artysta zmienia tylko ton głosu, sposób poruszania się czy gestykulację, a my już wiemy, na jaką postać patrzymy. Odegranie tej roli na tak wysokim poziomie zasługuje na ogromne brawa, bo, skoro nie mógł w tym pomagać kostium czy makijaż, podejrzanych należało wykreować w możliwie najbardziej różnorodny sposób tak, by widzowie byli w stanie ich rozróżnić. To także ciężka praca dla odtwórcy roli, który musi być cały czas skoncentrowany na swoich ruchach czy modulacji głosem, by nieświadomie nie pomylić bohaterów czy nie stracić wyróżniających ich cech. Marcin Sosiński wykonał swoje zadanie perfekcyjnie i udowodnił, że zasługuje na więcej angaży także w dubbingu – gdybyście podczas spektaklu zamknęli oczy i jedynie słuchali dialogów moglibyście się założyć, że na scenie stoi co najmniej kilku aktorów. Podobnie jeżeli chodzi o mimikę, wystarczyła sekunda przejścia z jednej postaci w drugą, a wyraz twarzy Marcina i jego rysy zmieniały się diametralnie: gdyby ktoś sfotografował każdą z odgrywanych przez Niego postaci patrzylibyśmy na portrety różnych ludzi.
Warto zaznaczyć, że naszym artystom nie towarzyszą muzycy – orkiestrą są sobie sami aktorzy. Na scenie znajduje się pianino, do którego podchodzą naprzemiennie (a czasem i jednocześnie), by stworzyć akompaniament dla wokalu kolegi, czy też zafundować nam efekty dźwiękowe dopasowane do aktualnie odgrywanej sceny. Muzycznie nie są to może utwory-hity, które zapamiętamy na długo i będziemy odtwarzać na Spotify po powrocie do domu, jednak podczas spektaklu robią duże wrażenie.
Śmiechom nie było końca
"Morderstwo dla dwojga" jest przede wszystkim spektaklem komediowym – nie tylko ze względu na wydźwięk a'la czarna komedia i liczne żarty czy dwuznaczności płynące z ust charyzmatycznych gości imprezy (humor oczywiście zależy od gustu, jednak w większości są to żarty sytuacyjne, które nawet jeśli nie będą dla kogoś śmieszne, to przynajmniej odebrane jako zabawne i niezwykle trafne), ale także na sposób gry artystów i sam fakt szybkich zmian osobowości Marcina Sosińskiego. Musical ten, mimo że dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, musi być przygotowany na drobne pomyłki czy złośliwość sprzętu, a więc i na konieczne improwizacje (nigdy nie wiadomo na przykład, jak zachowa się dodatkowy, niespodziewany gość z drugiego aktu), a aktorzy potrafią z takich sytuacji wybrnąć w równie zabawny i pasujący do klimatu całego spektaklu sposób tak, by na twarzach widowni pojawił się szeroki uśmiech – a w głowach myśl o tym, jak piekielnie inteligentnych i rozumiejących się bez słów ludzi oglądamy właśnie na scenie. Dodatkowo podczas musicalu sprawne oko i ucho widza może wychwycić wiele nawiązań popkulturowych, np. do Roberta Makłowicza, Cell Block Tango czy innych tytułów granych w polskich teatrach.
Replay, replay
Sama zagadka w "Morderstwie..." ma w sobie coś takiego, że spektakl chce się obejrzeć raz jeszcze. Gdy dowiemy się już, kto jest sprawcą zbrodni, zaczynamy dostrzegać pewne prawidłowości: grę słów, wzmianki rzucane przez poszczególne postaci i symbolikę, jaka kryje się za odpowiednio sformułowanymi zdaniami. To sprawia, że tuż po wyjściu z teatru chcemy do niego wrócić ponownie, by tym małym śladom i tropom przyjrzeć się dokładniej i od pierwszych sekund. Oczywiście powrócić na ten tytuł chcemy również dla możliwości cieszenia się na nowo umiejętnościami artystów i sprawdzenia, które elementy spektaklu faktycznie były przypadkowe i zaimprowizowane – a z tego co wiem, "Morderstwo..." nigdy nie jest zagrane dwa razy tak samo.
Podsumowując...
"Morderstwo dla dwojga" stanowi idealne połączenie muzycznej wersji filmu Na Noże z ogromną ilością dobrego humoru i przezdolnymi artystami, których poczynania na scenie zapierają dech w piersi widza i nie przestają zadziwiać. Jeżeli macie tylko możliwość – koniecznie wybierzcie się na ten tytuł; repertuarowo grany jest w Toruniu, ale ostatnio zawitał do Warszawy, więc być może jest szansa na gościnne występy w innych miastach. To świetna okazja na zobaczenie czegoś nowego, świeżego, poprawiającego humor oraz na docenienie Marcina Sosińskiego, który miał tu okazję zaprezentować w pełni swój niezwykły talent.
0 Komentarze