Najpierw, w 1960 roku, była amerykańska komedia grozy Rogera Cormana. Little Shop of Horrors zyskał jeszcze większą popularność dzięki remake'owi z roku 1986 z Rickiem Moranisem i Stevem Martinem w obsadzie, na podstawie musicalu Howarda Ashana, z muzyką Alana Menkena. Sklepik z horrorami, czy też Krwiożercza Roślina, okazał się sukcesem komercyjnym proponując widzowi pastisz horroru i sci-fi niejako wyolbrzymiając i naśmiewając się z typowych dla tych gatunków elementów. Oczywiście tytuł ten nie mógł przejść obojętnie obok Broadwayu i desek teatralnych, a w roku 2021 doczekaliśmy się polskiej prapremiery tego musicalu. Little Shop of Horrors możemy zobaczyć na warszawskiej Scenie Relax, spektakl przygotował Teatr Muzyczny Proscenium.
fot. Marta Dąbkowska, KierunekMusical.pl |
Inscenizacja TM Proscenium jest tym spektaklem, na który wybieracie się bez większych oczekiwań, a wychodzicie z teatru zachwyceni, kupując po drodze bilety na kolejny set. Po pierwsze zawdzięcza się to niezwykle młodej obsadzie, która chyba z mlekiem matki wyssała talent, ponieważ w niczym nie ustępuje profesjonalnym aktorom od lat występującym na scenie. Bartłomiej Szrubarek i Mateusz Tomaszewski idealnie odnajdują się w roli nieco ciapowatego i nieogarniętego Seymoura niezauważającego, jak wszyscy wokół nim pomiatają, nie doceniają, wykorzystują. Aleksandra Kołodziej jako Audrey to niemal wyrwana z klasycznych komedii romantycznych dziewczyna pragnąca szczęśliwego związku i pastelowego domku z ogródkiem. Chyba największy aplauz zebrał Mikołaj Kisiel w roli niezrównoważonego i kochającego przemoc dentysty Orina, chodzącego przykładu badboya w każdym tego słowa znaczeniu. Jako pragnący pieniędzy szef wystąpił Mateusz Otłowski, a atmosferę podkręcał uroczy i nieco zadziorny chórek: Aleksandra Lewicka, Julia Bielińska, Katarzyna Kanabus/Angelika Jasińska. Oczywiście należy także wspomnieć o wspaniałej roślinie Audrey II, która rosła na naszych oczach z minuty na minutę, a jej szaloną osobowość wspaniale przedstawili swymi głosami Jędrzej Czerwonogrodzki i Wojciech Bochra. W obsadzie znaleźli się także Natalia Podsiadła czy Marta Rodziejczak tworząc społeczność Skid Row, budując klimat i do tego wcielając się w kilka różnych postaci.
fot. Marta Dąbkowska, KierunekMusical.pl |
ZOBACZ: Fotorelacja z musicalu Little Shop of Horrors i inne zapowiedzi Sceny Relax
Little Shop of Horrors jest produkcją przede wszystkim rozrywkową i mimo jednoznacznego tytułu nie dostarcza widowni niezwykle przerażających fragmentów czy jump scare'ów – i mówię to jako osoba raczej bojaźliwa i unikająca horrorów. To komedia, wykorzystująca co prawda motyw krwiożerczej rośliny, jednak posługująca się przy tym odpowiednio dostosowanym humorem i wyolbrzymieniem, co zamiast przerażenia czy obrzydzenia funduje nam częściej uśmiech na twarzy. Do tego inscenizacja przygotowana przez Teatr Muzyczny Proscenium stoi na niezwykle wysokim poziomie zarówno pod względem wokalnym, scenografii czy kostiumów, jak i tłumaczenia, które całościowo wypada bardzo naturalnie i pozbawione jest sztywnych kalek językowych. Dzieciom nie polecam, ale jeżeli macie powyżej 15 lat, uwielbiacie czarny humor i celowo przerysowane postaci, koniecznie wpadnijcie na Little Shop of Horrors do Warszawy. Tylko uważajcie na dentystów!
Bilety dostępne tutaj
0 Komentarze